Poprzednie życie - 24 maja

 

 

reżyseria: Celine Song
scenariusz: Celine Song
gatunek: Melodramat
produkcja: USA, Korea Południowa
premiera: 21 stycznia 2023 (świat)
Film zdobył 16 nagród i 53 nominacje.

 

"Poprzednie życie" to film zeszłoroczny, szeroko nagradzany i doceniony wśród krytyków filmowych. Na naszym ekranie pojawi się już niedługo, w ramach następnego spotkania Dyskusyjnego Klubu Filmowego Wiesława Kota. Standardowo zapraszamy również na prelekcję przed seansem oraz wspólną dyskusję. 

 

 

Zebraliśmy się dzisiaj w tej pięknej klimatyzowanej sali, jak mawia Piotr Bałtroczyk, aby wczuwać się w delikatny pastelowy romans pod tytułem „Poprzednie życie” autorstwa pani Celine Song. Film, który napisała i wyreżyserowała jest koprodukcją amerykańsko-koreańską z zeszłego roku a w naszych kinach był pokazywany w połowie października. Wtedy już obraz miał na koncie liczne nagrody, a poza tym nominacje do Oscara w kategorii Najlepszy Film i Najlepszy Scenariusz Oryginalny. Pięcioma nominacjami obrodziło w przypadku Złotych Globów, a potem także nominacjami do BAFTy, czyli brytyjskiej nagrody filmowej i tak dalej. Sądzę, że film zatrzymywał się na nominacjach, ponieważ jurorom jakoś niesporo było nagradzać film, który o nic nie walczy, nie protestuje przeciw ludzkiej krzywdzie, ani nie pokazuje jakiejś uciśnionej mniejszości. Barierę nominacji – i to dwóch - udało się przekroczyć w wypadku nagrody Independent Spirit. A to czyni okazję, by przybliżyć tę nagrodę, wymienianą rzadziej niż inne.

Nagrody Film Independent Spirit Awards (w skrócie Spirit Awards) to nagrody przyznawane corocznie niezależnym twórcom filmowym od 1984 r. Stoi za nimi Film Independent, organizacja artystyczna non-profit, która swego czasu była  producentem Festiwalu Filmowego w Los Angeles. Wręczenie nagród odbywa się w namiocie na parkingu przy plaży w Santa Monica w Kalifornii, zwykle w dzień poprzedzający rozdanie Oscarów i jest transmitowana na YouTube. Zwycięzcom wcześniej wręczono piramidy ze szkła akrylowego zawierające zawieszone sznurowadła symbolizujące skromne budżety filmów niezależnych. Od 2006 roku zwycięzcy otrzymują metalowe trofeum przedstawiające ptaka z rozpostartymi skrzydłami siedzącego na szczycie słupa, wokół którego owinięte są sznurowadła z poprzedniego projektu. Kilka przykładowych uhonorowanych filmów to „Pluton”, „Pulp Fiction”, „Seks, kłamstwa i kasety wideo”, „Zostawić Las Vegas”, „Fargo”, „Nomadland”, a teraz nasze dzisiejsze „Poprzednie życie”.

 


 

Biegniemy przybliżać postać tak uhonorowanej sprawczyni tego miłego zamieszania. Otóż Celine Song, rocznik 1988, to kanadyjska reżyserka, dramatopisarka i scenarzystka mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. „Poprzednie życie” to jej reżyserski debiut filmowy. Pani Song urodziła się w Korei Południowej. Jej rodzice, oboje artyści, ojciec jest reżyserem filmowym, przeprowadzili się do stanu Ontario w Kanadzie, gdy miała 12 lat. Panna Song studiowała na Queen's University w Kingston w Ontario, gdzie uzyskała tytuł licencjata na wydziale psychologii ze specjalnością jednak filozoficzną,  a następnie w 2014 roku uzyskała tytuł magistra sztuk teatralnych na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Od tego czasu Song mieszka w Nowym Jorku z mężem, pisarzem pochodzenia żydowskiego Justinem Kuritzkesem. On zawsze jest pierwszą osobą, która czyta jej scenariusze.

Swoje pierwsze sztuki zaczęła wystawiać na scenie off-broadwayowskiej, ale w poważnym debiucie przeszkodziła jej pandemia. W listopadzie 2020 roku Song wyreżyserowała na żywo „Mewę” Czechowa w konwencji popularnej gry komputerowej o nazwie „The Sims 4”. Krytyka pisała, że „stworzona przez Song gra polegająca na bieżącym rozgrywaniu sytuacji sprawdziła się, uchwyciła doświadczenie związane nie z pójściem na przedstawienie, ale z bieżącą pracą nad nim”.

 

 

W roku 2021 pani Song usiadła do scenariusza „Poprzedniego życia” opowiadającego o dwójce przyjaciół z dzieciństwa, którzy później spotykają się ponownie jako dorośli. Ta historia jest więc  częściowo inspirowana życiem Song, a konkretnie kolacją, którą jadła z anglojęzycznym mężem i koreańskojęzyczną przyjaciółką odwiedzającą Nowy Jork. W wywiadzie tak wspominała to doświadczenie: „W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że nie tylko pośredniczę między ich językami i kulturami, ale także tłumaczę między tymi dwiema częściami samej siebie”. Jest to więc także opowieść na wpół autobiograficzna: podobnie jak jej bohaterka, Celine - teraz spełniona mężatka, ale jak mówi w wywiadach, straciła kontakt z kolegą z klasy, który był w niej zakochany. Na podstawie tych doświadczeń z pierwszej ręki Song stworzyła rodzaj ekranowej spokojnej medytacji na temat czasu, pamięci i  tęsknoty. Film  jest bardziej przyjemny niż dramatyczny i łagodzi  emocje, które mogłyby zabić jego marzycielski klimat lub skomplikować filozoficzne wnioski.

I jeszcze jeden aspekt tej historii miłosnej. Otóż oboje koreańscy nowojorczycy z filmu są pisarzami. Umieją więc docenić pomysł, materiał na udaną sztukę. Ambicje Nory stopniowo schodzą od Nagrody Nobla, przez Pulitzera, aż po Nagrodę Tony’ego, ale przecież na udane historie reaguje jak czuła membrana. Wśród amerykańskich scenarzystów krąży anegdota o tym, że jak w branżowej stołówce któryś z nich powie: „Słuchajcie, wczoraj przytrafiła mi się zabawna historia…”, natychmiast cichnie gwar, bo koledzy myślą: a nuż to wykorzystam w swoim tekście..?

W każdym razie Celine najpierw pokazała swój film w Sundance na niejako przymiarkowym festiwalu młodego kina. „Poprzednie życie” spotkało się z uznaniem krytyków i zostało porównane do twórczości Richarda Linklatera czy Woody'ego Allena. Krytyka pisała po pokazie „Jako scenarzystce Celine Song udaje się prowadzić dialogi w sposób wiarygodnie lekki i oszczędny, podczas gdy jako reżyserka pewnie i sugestywnie ujmuje oba miasta z rozmachem, który zaprzecza jej brakowi doświadczenia. To piękny, poruszający film, ale też twardo stąpający po ziemi”. Film trafił na amerykańskie ekrany z początkiem zeszłego roku i był jednym z tych obrazów, które ten rok dla kina uratowały. Przypomnijmy: rok 2023 był rokiem, w którym zaobserwowano naprawdę złe wyniki w branży filmowej. Spowodowało to głównie niemal całkowite zamknięcie Hollywood na długie miesiące z powodu strajków scenarzystów i aktorów. Konsumenci filmowi obawiali się że stary dobry zwyczaj chodzenia do kina może dobiegać końca. Zwłaszcza, że kina domowe oferują coraz lepsze technicznie warunki pokazu. I film „Poprzednie życie” był jednym z tych, które pozwoliły mieć nadzieję, że to jeszcze nie koniec branży kiniarskiej.

 


 

Kiedy przechodzimy do filmu, najpierw konieczne wyjaśnienie. Otóż zastana w nim sytuacja zasadza się na koreańskiej koncepcji, na koreańskim wierzeniu o nazwie In-Yun. To koreańskie przekonanie, że ludzie zbliżają się do siebie, bo ich dusze poznały się w poprzednich wcieleniach. Ta zasada została wykorzystana, aby widzowie uwierzyli, że przeznaczeniem Nory (Greta Lee) i Hae-sunga (Teo Yoo) jest być razem – jeśli nie w tym życiu, to później, w bliżej nieokreślonej przyszłości. A może też byli razem w odległej przeszłości, której żadne z nich nie pamięta. Wprowadzenie  słowa - przypominam: In-Yun – pozostawia jednak kinomanów z nadzieją, że tych dwoje będzie mogło cieszyć się szczęśliwym finałem ich miłości, mimo że Seul od Nowego Jorku dzieli 12 000 kilometrów.

Koreańscy krytycy, zwłaszcza ci, dwujęzyczni i dwukulturowi zapewniali, że w filmie jest sporo odniesień do duchowości i tradycji koreańskiej, których zachodnie oko nie wypatrzy. Co jednak nie przeszkadza w satysfakcjonującym odbierze dzieła. To wiązało się na przykład z aktorem Teo Yoo. Urodzony w Niemczech, przeniósł się do Nowego Jorku, a następnie do Londynu na studia, po czym przeprowadził się do Seulu, aby kontynuować karierę aktorską, która była niedostrzegalna z punktu widzenia kina zachodniego. Jego diasporyczne pochodzenie podsycało jego prawdziwą, życiową melancholię – i jak mówił w wywiadach -  właśnie do tych wspomnień nawiązał, grając Hae-sunga. „Nie powiedziałbym, że jestem smutną osobą, ale zawsze czułem się trochę outsiderem” - mówił. „I w moim życiu zawsze był cień melancholii. Naprawdę trudno to wyjaśnić, bo nie wiem, jak zdefiniować melancholię, ale jest to emocja, którą wszyscy rozumiecie, kiedy ją odczuwamy lub kiedy widzimy ją w muzyce, filmach czy sztuce”.

 

 

Ta niezwykle piękna historia, której akcja rozgrywa się w dwóch różnych krajach (trzech, jeśli liczyć krótkie ujęcie 12-letniej Nory czekającej przed swoją kanadyjską szkołą) na przestrzeni 24 lat kończy się często z udziałem chusteczki do otarcia łez. Trafnym określeniem przewijającym się przez cały film jest „melancholia”. W przeciwieństwie do niektórych filmów skupiających się na koreańskich imigrantach – choć nie jest ich aż tak wielu – nie ma tu ujęć przedstawiających rodzinę Nory próbującą zanurzyć się w nowe społeczeństwo. Nie ma też żadnych wątków pobocznych dotyczących tego, jak trudno było Norze wtopić się w nowy świat. Zamiast tego akcja rozwija się, aby pokazać Norę jako dojrzałą Amerykankę pochodzenia koreańskiego.

Zresztą postacie tego melodramatu, ulokowani w twardych realiach czasu i miejsca, poruszają się jednak cały czas kilka centymetrów nad ziemią. Są ludźmi z krwi i kości, ale także pozostają osobami umownymi, symbolicznymi. A więc takimi, z którymi łatwiej się identyfikować kinowemu widzowi. Jak w każdym wielkim melodramacie, powiedzmy od „Przeminęło z wiatrem” w górę. Tak więc: 나와 함께 지켜보고 울어주세요. 나는 초대한다. Oglądajcie i płaczcie razem ze mną. Zapraszam.

 

 

piątek, 24.05, godz. 18:00

sala kinowa KOK

wstęp wolny

 

DKF 24.05 „Poprzednie życie”
Podsumowanie dyskusji

Film o wędrówce dusz i uczuć poprzez pokolenia został przyjęty brawami – choć po stosownej chwili melancholijnej zadumy. Wałkowaliśmy kwestię spotkań niegdysiejszych kochanków po latach. Najczęściej spotkań rozczarowujących z generalnego powodu: czas płynie, ludzie się zmieniają (nierzadko w swoje przeciwieństwo), a my hołubimy w pamięci tamtą osobę sprzed lat. Jak zasuszony kwiatek w tomiku wierszy. Tymczasem tamtej osoby już dawno nie ma. I lepiej, żeby los nam tej konfrontacji oszczędził. To już może trzymajmy się tych danych, promiennych chwil, które zostały w pamięci. Zresztą i ta pamięć jest ułomna – jak wiadomo, zajmuje się ona nie tyle przywoływaniem, co produkowaniem wspomnień. Mają one jednak niezaprzeczalną zaletę, o której śpiewał do niedawna śp. Jacek Zieliński ze Skaldów: „Wspomnienia są zawsze bez wad...”

   

 

Patronat medialny: