Chrzciny - 7 lipca

 

 

reżyseria: Jakub Skoczeń
scenariusz: Iwo Kardel, Jakub Skoczeń
gatunek: Komedia obycz.
produkcja: Polska
premiera: 10 czerwca 2022 (świat)
Film dostał 2 nagrody oraz 10 nominacji.

 

Podczas najbliższego spotkania Dyskusyjnego Klubu Filmowego Wiesława Kota zobaczymy polską komedię obyczajową z ostatniego roku. "Chrzciny" w reżyserii Jakuba Skoczenia to prawdziwie polska komedia omyłek ze stanem wojennym w tle. Zapraszamy na seans, przed projekcją prelekcja krytyka, a po filmie dyskusja. Tekst prelekcji dostępny poniżej.

 

 

 

Drodzy Państwo,

przed nami dzisiejszego wieczoru polska komedia, już właściwie historyczna, bo ze stanem wojennym w tle. Nosi tytuł „Chrzciny”, wyreżyserował ją Jakub Skoczeń, artysta już niemłody, bo liczący sobie lat  59, ale za to zapewne doskonale pamiętający tak zwaną ciemną noc stanu wojennego.

Najkrócej mówiąc rzecz ma się tak, iż Marianna (w tej roli Katarzyna Figura) jest gorliwą katoliczką, ale też nestorką rodu, który jest ze sobą skłócony gruntownie i od lat. A już zwłaszcza z wzajemnością nie znoszą się jej dzieci. Chrzciny najmłodszego wnuka mają być okazją, by rodzina się wreszcie zeszła i pojednała. Tyle, że zostały przewidziane – oczywiście nieświadomie - dokładnie wtedy, kiedy generał Jaruzelski zamierzył wprowadzić stan wojenny. I do pojednania może nie dojść. Więc zdesperowana kobieta robi wszystko, aby do uczestników chrzcin ta czarna wieść z 13 grudnia nie dotarła. I zaczyna się bardzo polska komedia pomyłek.

 

 

Przedstawmy damę, która znalazła się w epicentrum wydarzeń i jest tu niejako osobą rozprowadzającą. W tej roli Katarzyna Figura, rocznik 1962, studia aktorskie ukończyła w Warszawie, w roku 1985. Dostała się na nie z trudem, ponieważ komisja uznała, że dziewczyna ma zbyt wydatną dolną szczękę i w związku z tym pocałunek z nią mógłby na ekranie wyglądać groteskowo. Co się nie sprawdziło, jak liczne obawy licznych komisji. Po studiach nastąpiły role teatralne i epizody w filmach, w których widzowie najmniejszą uwagę zwracali na szczękę aktorki, za to uparcie wgapiali się w całą resztę. Zwłaszcza w filmie „Pociąg do Hollywood” Radosława Piwowarskiego z roku 1987, gdzie Katarzyna pokazała się całkiem nago i to bynajmniej nie na sekundę. Zagrała Mariolę Wafelek, bufetową w pociągu, która pisze listy do słynnego amerykańskiego reżysera Billy'ego Wildera, tego od „Pół żartem, pół serio” z Marylin Monroe. Wierzy, że reżyser kiedyś ją zaangażuje. Młoda aktorka, o kobiecych kształtach, bujnym biuście, obdarzona seksapilem, wkrótce stała się uosobieniem polskiej seksbomby. "Kiedy stałam się już kobietą i jednocześnie zawodową aktorką, cała moja długa droga polegała na tym, żeby widziano mnie inaczej niż tylko przez pryzmat mojej powierzchowności" – mówiła Figura. – "Przez długie lata przez tę moją kobiecość odbierano mi prawo nie tylko do posiadania talentu, ale też często intelektu". Tak na ekranie jak i w życiu aktorka próbowała szczęścia w Hollywood. Udało jej się zagrać m.in. epizodyczne role w filmach Roberta Altmana - "Graczu" (1992) i "Pret-a-Porter" (1994). Co nie było wielkim osiągnięciem, ale zawsze. Tymczasem lata mijały, i powoli udawało jej się zrywać z wizerunkiem seksbomby, zaczęła grać w filmie i w teatrze role kobiet samoświadomych, a nawet refleksyjnych. Tu wspomnieć trzeba by mało pamiętany, dość ponury film pod tytułem "Żurek" Ryszarda Brylskiego. Tu Figura zagrała przedwcześnie postarzałą matkę, która próbuje odnaleźć mężczyznę, z którym jej niepełnosprawna umysłowo córka zaszła w ciążę. "Poprzednie role bardzo ją szufladkowały" – mówił reżyser – "ale nawet w nich dawała wyraźne sygnały, że ma dużo większe możliwości. To gdzieś z niej emanowało i ja to dostrzegłem". W ostatnich latach grywała w popularnych filmach typu komedia romantyczna jak "Wyjazd integracyjny", "Och Karol 2" czy "Podejrzani zakochani". A najnowszy film pokazuje, że przed Katarzyną Figurą jeszcze wiele interesujących wyzwań.

 

 

To gwiazda filmu. A my tymczasem przypomnijmy młodszym i sobie samym, na czym ten stan wojenny polegał, bo to przecież kawał czasu, a pamięć ludzka jest zawodna. Otóż 13. grudnia 1981 r. sparaliżował życie w kraju. Ograniczenia stanu wojennego obejmowały m.in. zakaz strajków, ograniczenia w poruszaniu się między godz. 22.00 i 6.00, zakaz zmiany miejsca pobytu bez zezwolenia, wprowadzenie cenzury w przesyłkach pocztowych i przerwanie połączeń telefonicznych i telefaksowych. Zamknięto granice, zmilitaryzowano niektóre zakłady, a w sądach wprowadzono tryb doraźny wobec wykroczeń przeciwko postanowieniom stanu wojennego. Dewizowe konta bankowe zostały zablokowane - można było uzyskiwać z nich zamiast wpłaconych "twardych dewiz" tylko bony PeKaO, a i to na podstawie paszportu z osobnym pozwoleniem na wyjazd za granicę.

Podsłuchiwanie rozmów telefonicznych (w słuchawce odzywał się charakterystyczny komunikat: "Rozmowa kontrolowana") było zajęciem mobilizującym ogromne siły milicyjne. Przy tym w roku 1980 na 100 mieszkańców przypadało 9 aparatów telefonicznych, podczas gdy w przeciętnym kraju Zachodu liczba ta była kilkakrotnie większa i np. w niebogatej wówczas Hiszpanii wynosiła 31 telefonów na 100 mieszkańców.

Mnóstwo perypetii wiązało się z wykupywaniem przydziałów kartkowych. Gazety coraz częściej drukowały ogłoszenia o zagubieniu wkładki do dowodu osobistego, która upoważniała do otrzymania kartek na zakup żywności. Na podstawie dowodu wpłaty za ogłoszenie można było starać się o duplikat zagubionej wkładki. "Wzywa się Obywatela w sprawie zwrotu wkładki zaopatrzeniowej po zmarłej (tu imię i nazwisko) w dniu... w lokalu..." - takie wezwania otrzymywały rodziny zmarłych w dobie powszechnej reglamentacji.

Zablokowanie komunikacji publicznej spowodowało silne ożywienie kontaktów prywatnych. Intensywnie pracowały parafialne komitety pomocy, do których w ogromnych ilościach napływały dary z Zachodu. Do 1987 roku polski Kościół stał się pośrednikiem w przekazywaniu potrzebującym przeszło 90 tys. ton darów. W samych Stanach Zjednoczonych wydano na nie 125 tys. dolarów.

 

 

Wdrażanie przepisów stanu wojennego na szczeblu lokalnym prowadziło często do sytuacji groteskowych. „W związku z wprowadzeniem stanu wojennego w kraju, zabrania się oczekiwania w sklepie na dostawy towaru. Kierownik WDT Krystyna Jaglarz" - głosił napis w sklepie w Błoniu k. Warszawy. Wydział Spraw Społeczno-Administracyjnych Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie na czas stanu wojennego „zobowiązuje  kierowników USC do informowania interesantów (wesela, pogrzeby, urodzenia) o obowiązku uzyskiwania zezwolenia na zgromadzenie z okazji tych uroczystości (...) Podanie należy złożyć co najmniej na siedem dni przed planowanym odbyciem". 17 grudnia 1981 wicedyrektor Społem w Olsztynie wprowadził stan wojenny na terenie WSS i ogłosił zarządzenie: „Zabrania się udzielania informacji dziennikarzom na temat zaopatrzenia, chyba że okażą legitymację łącznie z zezwoleniem przeprowadzenia wywiadu, w którym będzie zgoda dyrektora naczelnego".

Jedną z najbardziej wydrwiwanych postaci partyjnej propagandy stanu wojennego był Albin Siwak, budowlaniec awansowany na członka Biura Politycznego PZPR. Słynął z wyjątkowo nierozsądnych wyskoków polemicznych. Zapytany w 1982 roku o internowanego wówczas Lecha Wałęsę, przewidywał: "Jest to człowiek bogaty, dysponuje dzisiaj majątkiem rzędu miliona dolarów. Być może przekaże je na konto Banku Watykańskiego i będzie żył z procentów...". Mawiano - "Piłsudski miał kasztankę, a Jaruzelski - Siwaka"

Władza starała się pozyskać przychylność społeczeństwa spektakularnymi gestami. Na polecenie WRON kompania reprezentacyjna LWP otrzymuje rogatywki. Do podobnych gestów należało też obniżenie nowych cen małego fiata (do 208 tys.) i syreny (do 244 tys.) Jednocześnie Rada Ministrów podjęła decyzję o ogromnej podwyżce cen na artykuły żywnościowe, które zdrożały nawet czterokrotnie. "Opinia publiczna wydaje się dobrze przygotowana do podwyżki" - pisze prasa. Od Bożego Narodzenia 1981 roku ustalono  nowe, obniżone  normy przydziału mięsa - 2,5 kg miesięcznie na osobę - nie licząc robotników, kobiet w ciąży i młodzieży.

Propaganda stanu wojennego należała do wyjątkowo topornych. "Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych w Krakowie przeprasza mieszkańców Nowej Huty za dolegliwości  wynikające z konieczności użycia gazów łzawiących przez siły porządkowe w trakcie przywracania ładu i bezpieczeństwa na terenie dzielnicy" - brzmiało ogłoszenie opublikowane w 1983 roku w prasie lokalnej. „Kryzys może stać się szansą dla młodego pokolenia" - przekonywał tytuł ze „Świata Młodych". „Polska ojczyzną ludzi światłych, wykwalifikowanych, ambitnych" - takie hasło ustawiono w bramie szpitala dla psychicznie chorych w Warszawie.

Z rygorów stanu wojennego władze wycofywały się bardzo ostrożnie. Pierwsze loty - czarterowe! - polskie samoloty odbyły dopiero 17 grudnia. Łączność telefoniczną  przywrócono 5 stycznia w 10 najmniej strategicznych województwach. 10 lutego wróciła łączność międzymiastowa, ale rozmowy zamiejscowe można było zamawiać wyłącznie za pośrednictwem centrali. Wszystkie były "kontrolowane".

 

 

A co do filmu, to zwracam uwagę na kilka drobiazgów. Przede wszystkim śnieg. Jak może Państwo pamiętają 13 grudnia 1981 roku leżał wysoki śnieg. Tutaj też jest, nawet nie bardzo wysoki, ale zdjęcia kręcono wysoko w górach. Na nizinach takich śniegów nie widywaliśmy już dawno.

Na ścianach makatki z krzepiącymi rymowankami i słomiankami. Na szafce w salonie kryształ, oczywiście sztuczny. W nim plastikowe kwiaty. W kuchni weki całymi rzędami. Na mrozie akumulator pada w nowym samochodzie. U pań na głowach trwała albo papiloty. A na mróz czapka włóczkowa. I tak dalej, i tak dalej, a na to wszystko generał Jaruzelski.

Taka to była ta nasza młodość. I innej już nie będzie. Innej już nie będzie...

 

 

 

 

piątek, 07.07, godz. 18:00

sala kinowa KOK

WSTĘP WOLNY

 

Możliwość rezerwacji miejsc pod numerem tel.: (65) 512 05 75

 

DKF 7.07. "Chrzciny"
Podsumowanie dyskusji

Historię pokazaną w filmie uznaliśmy za wręcz ikoniczną dla tego, co stanowi polskość. Za rdzenną, korzenną i emblematyczną. Taką, która powraca raz po raz w naszej splątanej historii. I która mogłaby się równie dobrze rozegrać dzisiaj, a choćby i najbliższej jesieni. Tak, Polacy to ludzie, którzy najpierw uwielbiają być podzieleni, później uwielbiają się obrzucać błotem, a na koniec uwielbiają się jednać w myśl owego „Kochajmy się!” z "Pana Tadeusza". No i doszliśmy do zgodnego wniosku, iż Katarzyna Figura zestarzała się (no, może bez przesady, ma dopiero 62 lata) godnie i pogodnie. Umie znaleźć dla siebie role na długo po tym, jak przestała być seks bombą. Nieustannie kibicujemy!

 

 

 

 

Patronat medialny: