Sytuacja awaryjna - 23 lutego

 

 

reżyseria: Jiří Havelka
scenariusz: David Dvorak, Jiří Havelka
gatunek: Komedia
produkcja: Czechy
premiera: 3 lutego 2022 (świat)

 

Kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmowego Wiesława Kota poświęcimy czeskiej komedii "Sytuacja awaryjna". Zapraszamy jak zwykle o godz. 18:00 do sali kinowej KOK. Przed seansem dr Wiesław Kot wygłosi prelekcję na temat filmu, a po seansie podzielimy się wrażeniami. Tekst prelekcji dostępny przedpremierowo u nas - poniżej.

 

Mamy dziś przed sobą okaz kinematografii czeskiej – z tych, które nie wyważają drzwi z zawiasów, nie wydeptują nowych ścieżek, a jeżeli eksperymentują, to w rozsądnych granicach. Jest to raczej film, który bawi nas czeskim żywiołem, który to żywioł określamy w Polsce tytułem czeskiego filmu z 1947 roku „Nikdo nic neví”, czyli nikt nic nie wie.

Nasz dzisiejszy film odwołuje się do czeskości choćby z „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Jaroslava Haška jeszcze z roku 1923, więc powieści sprzed stu lat. Ale nie szkodzi, charakter narodowy wcale nie zmienia się tak szybko. Bo czytamy u Haška, jak to Szwejk stanął przed lekarzami sądowymi, którzy mieli orzec, czy jest idiotą, czy tylko symuluje. Lekarze zadali mu pytanie: „– Czy potrafiłby pan obliczyć przekrój kuli ziemskiej? – Nie umiałbym, proszę panów – odpowiedział Szwejk – ale i ja bym panom też mógł zadać zagadkę. Jest dom o trzech piętrach, każde piętro ma osiem okien. Na dachu są dwa dymniki i dwa kominy. Na każdym piętrze mieszkają dwaj lokatorzy. A teraz powiedzcie, panowie, którego roku umarła babka stróża?”

A ponieważ mamy do czynienia z czeskim filmem kolejowym, więc nie można się tu nie powołać na najbardziej znany i najwybitniejszy czechosłowacki film o tematyce kolejowej, czyli na „Pociągi pod specjalnym nadzorem”, „Ostře sledované vlaky” – film z 1966 roku w reżyserii Jiřego Menzla, zrealizowany na podstawie noweli Bohumila Hrabala pod tym samym tytułem. Film zdobył Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. I w tym filmie zawiadowca stacji opowiada anegdotę: „Jeden rzeźnik wynosił z jatki krowie wymiona. A ponieważ na bramie była kontrola, wynosił je w spodniach. Jedzie tramwajem, a obok siedzi kobieta, która mówi: „Proszę pana, coś panu wystaje z rozporka”. A on wtedy bierze nóż i to urzyna, mówiąc: >Nie szkodzi, mam jeszcze trzy<”.

 

 

Tak więc  - mamy więc dziś przed sobą film czeski pod tytułem „Sytuacja awaryjna” z 2022 roku. U nas pokazywany był w kinach latem zeszłego roku, ale wiadomo, jak się latem chadza do kina – nie był on przesadnie frekwentowany. Twórcę filmu i jego poczucie humoru już nieco znamy, ponieważ jest nim Jiří Havelka, autor filmu „Właściciele” o zebraniu lokatorów pewnej praskiej kamienicy, który to film oglądaliśmy na tej sali 14 kwietnia minionego roku. Przypominamy więc twórcę:  -  Jiří Havelka to rocznik 1980, człowiek wszechstronny, bo zasadniczo jest reżyserem teatralnym, ale sam też pisze historie, które potem wystawia na scenie. Grywa także w filmie, w teatrze. Prowadzi programy telewizyjne. Szerzej znany z tego, że często porzuca protokół sceniczny dla improwizacji z udziałem widzów. Jiří Havelka zadebiutował w kinie w 2019 roku. I jego komedia „Właściciele” zgromadziła w kinach ponad 320 000 widzów, a także 12 nominacji do Czeskiego Lwa. Havelka to człowiek ogromnie ruchliwy i szeroko znany w czeskim życiu artystycznym. I pewnie jeszcze o nim usłyszymy.

Jak informuje plansza przed pokazem filmu, mamy do czynienia z próbą artystycznego przetworzenia wydarzenia autentycznego. W tym samym roku, kiedy Havelka pokazywał „Właścicieli”, zdarzyło się, że na regionalnej linii kolejowej Studenec – Křižanov koło Velkégo Meziříčí w Wysoczynie (to odpowiednik naszego województwa, które leży mniej więcej pomiędzy Pragą i Brnem) maszynista szynobusu próbował usunąć usterkę hamulców. Wysiadł z pociągu, a ten ruszył w przeciwnym kierunku. Na pokładzie miał jedenastu pasażerów. W realu  maszynista, który nie zdążył wskoczyć do naprawionego pociągu, relacjonował na bieżąco całą historię władzom kolejowym przez telefon komórkowy. A jedna z pasażerek zadzwoniła do ojca, który był dyspozytorem i poinstruował ją, jak uruchomić hamulec. I po około czterech kilometrach i czternastu minutach powolnej jazdy pociąg o własnych siłach wrócił do stacji Velké Meziříčí, skąd odjechał. I tam ostatecznie zatrzymał się na równym terenie. Oczywiście nie muszę dodawać, że nikt nie został ranny i nie było żadnych strat materialnych.

 

 

Nasz film startuje podobnie. Oto szynobus pomyka przez malowniczą czeską wieś. W środku, jak zwykle pasażerowie. Jedni gadają, inni milczą, wyglądają przez okna lub śpią. Tymczasem pociąg nagle się psuje i jego maszynista musi wysiąść, aby naprawić drobną awarię; przy tym zapomina zaciągnąć hamulec i na dodatek zatrzaskuje za sobą drzwi. Kiedy awaria zostaje usunięta, pociąg, który stał na lekkim wzniesieniu, sam rusza. Tyle że nie w kierunku przeznaczenia, lecz do stacji początkowej. A przestraszony maszynista nie ma innego wyjścia, jak tylko ścigać go truchtem. Pasażerowie rozumieją chwilowy przestój, ale też doceniają, że maszyna ruszyła bez zbędnej zwłoki. Z tym, że szybko orientują się, iż jadą z powrotem w kierunku stacji, na której wsiedli. Żądają informacji, ale oczywiście nie ma im kto jej udzielić. Resztę zobaczymy na ekranie.

A tutaj mamy dość wyspecyfikowane typy ludzkie: pogodny niedoszły bohater, jego jadowita żona, zestresowana samotna matka, samorodni muzycy w trakcie zakrętu życiowego, którzy próbują wystartować do wielkiej kariery. I podobne dziwolągi. Z tym że impreza rozgałęzia się wszerz, bowiem zahaczamy o lokalną politykę, o problem terroryzmu, o udział mediów w codziennym życiu, o kwestię sieci społecznościowych, a nawet o metafizykę. Oglądamy tu nieuczciwość influencerów, polityków skupionych na marketingu zamiast na solidnej pracy, wiecznie nieudacznych myśliwych, którzy raz po raz strzelają do siebie nawzajem, i strażaków, którzy piwną fiestę chętnie nazywają ćwiczeniami poligonowymi.

Oglądamy także przymus wynajdywania i relacjonowania na żywo rzekomo interesujących wydarzeń, któremu to przymusowi  ulegają wszystkie media, z telewizją na czele. I skutkiem tego, kiedy jest czas posuchy, do wielkich tragedii urastają zupełnie śmieszne i drobne incydenty. Ale najważniejsza jest oglądalność, a w Internecie  - klikalność. Charakterystyczne, że autor pomaga sobie często mundurami: a to policyjnym, a to mundurem lotnika, a nawet absurdalnym kostiumem reklamowym centrum handlowego.

Autor filmu próbował zmieścić całe Czechy w jednym wagonie lokalnego pociągu. Oczywiście skutkiem tego jedne dowcipy są ciekawsze, inne banalne, narracja ma pewną fragmentaryczność, ale to nieuniknione. Kiedy czytamy czeskie recenzje filmu, okazuje się, że śmiesznych sytuacji jest tutaj znacznie więcej, niż my w Polsce jesteśmy w stanie wyłowić. Ale to już poza naszym horyzontem. Mamy tu na przykład aluzję do znanego Czechom wypadku, kiedy to ujawnił się w tym kraju pierwszy terrorysta na masową skalę. Był to pewien emeryt, który planował wykoleić pociąg i zrzucić winę na muzułmanów. Oczywiście, dzięki jego nieudolności, nic z tego nie wyszło. Ale mamy tu też szerzej czytelne aluzje. Na przykład w sytuacji, kiedy objęci paranoją pasażerowie zaczynają dociekać, czy wszystkich ich przypadkiem nie łączy coś, o czym sami nie wiedzą, a co może wywołać zbiorową zemstę ze strony niejasnej instancji. Oczywiście jest to aluzja do jednego z najbardziej znanych kryminałów świata, „Morderstwa w Orient Expressie” Agaty Christie, gdzie wszystkich pasażerów pociągu wiązał jeden cel, mianowicie zamordowania innego pasażera, co uczynili zbiorowo.

I jeszcze - kiedy oglądamy czeską prowincję, w tle rozlega się muzyka orkiestry dętej, dokładnie taka, jaką opatrywał swoje filmy Emir Kusturica, na przykład film „Underground”, a zwłaszcza obraz pod tytułem „Czarny kot, biały kot”, który opowiadał o prowincji w Serbii.

 

 

Film stawia na to, iż czeska publiczność lubi śmiać się z samej siebie. Dzięki temu łatwiej tej publiczności przetrawić rzeczy, o których czeskie społeczeństwo nie bardzo chce pamiętać, jak na przykład niechęć do Cyganów, obecną zwłaszcza na Słowacji, gdzie tej mniejszości jest stosunkowo dużo. Czesi zauważyli też, że ta komedia, w najbardziej ogólnym wydźwięku, mówi o tym, iż oni jako naród nie są gotowi na niepokojące i nieoczekiwane wyzwania. Że, gdyby takie nadeszły, są w stanie ratować się jedynie pustosłowiem i nieskoordynowanymi działaniami, w jakich celują zwłaszcza ci, którzy powinni zajmować w sytuacjach trudnych rolę przywódczą i prowadzić społeczeństwo w jasnym kierunku. Widzą w filmie ostrą satyrę, która krytykuje społeczeństwo za skłonność do rasistowskiego wywyższania się wobec mniejszości, do ksenofobii, do obłudy, do egoizmu i małostkowości. Nam oni wszyscy wydają się raczej zabawni, ale Czesi oglądają film jak swego rodzaju bardzo nieprzyjemne i bolesne rekolekcje narodowe. No i w sytuacji kiedy szynobus wjeżdża na wysoki wiadukt, pasażerowie w panice uznają to za sytuację ostateczną i pragną przed domniemanym końcem życia wyznać publicznie swoje największe grzechy, które trzymali w głębokiej dyskrecji.

Reżyser przedstawia tu swoich rodaków i próbuje ich zrozumieć, ale tak naprawdę występuje w roli tego maszynisty, który ciągle biegnie za wagonem kryjącym jego rodaków i ciągle nie może za nimi nadążyć. No bo kto tak naprawdę potrafi zrozumieć Czechów?

 

 

piątek 23.02, godz. 18:00

sala kinowa KOK

wstęp wolny 

 

DKF 23. 02. „Sytuacja awaryjna”
Podsumowanie dyskusji

Film, który pretendował do esencji czeskości, przyjęliśmy, jak na to zasługiwał: z brawurowym, czeskim humorem. Nie był to jednak uśmiech wyższości, że oni w sumie tacy nieporadni, drobiazgowi, zanurzeni po uszy w tych swoich mikroproblemach. A każdy urasta do rozmiarów „zagadnienia”. Zdaje się, że odczuliśmy nawet cień zazdrości, iż nasi sąsiedzi umieją z oddaniem pielęgnować swoje małe paranoje, aby nie poddawać się paranojom większym i samobójczym. No i podróż z takimi sąsiadami – zwłaszcza w szynobusie bez maszynisty – byłaby stosunkowo znośna. Bo, gdyby w analogicznej sytuacji znaleźli się Polacy, zapewne zaczęliby rozwiązywanie problemu od wyboru przywódcy. A kandydatów byłoby tylu, ilu pasażerów. Doszłoby do awantury i sprawa samego pociągu pozbawionego maszynisty zeszłaby na plan dalszy...

  

 

Patronat medialny: