Siostrzeństwo świętej sauny - 17 stycznia
reżyseria: Anna Hints
scenariusz: Anna Hints
produkcja: Estonia, Francja, Islandia
czas trwania: 89 min / napisy PL
Film otrzymał 2 nagrody i 11 nominacji.
"Siostrzeństwo świętej sauny" to nasza propozycja na kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmowego Wiesława Kota. Będzie kobieco i intymnie. Opowieść o sile siostrzeństwa, pięknie każdego ciała i oczyszczającej mocy saun. Przed seansem autorska prelekcja krytyka, którą możecie przeczytać już teraz, poniżej.
Mili Państwo,
przed nami kameralna, a nawet więcej niż kameralna, bo dosłownie duszna i ciasna opowieść kobieca. Otóż estońska twórczyni filmowa Anna Hints wpadła na pomysł, by wybrać się z kamerą do damskiej sauny, jednej z wielu takich w jej kraju. Produkcją podzieliły się Estonia, Francja i Islandia. Dzieło nosi tytuł „Siostrzeństwo świętej sauny”. Film – dodajmy dla porządku – zdobył kilka liczących się nagród. Panią reżyser uznano za najlepszą twórczynię filmu dokumentalnego na amerykańskim Festiwalu w Sundance. A jej obraz został uhonorowany przez Europejską Akademię Filmową jako najlepszy europejski film dokumentalny. Został też zgłoszony jako przedstawiciel kinematografii estońskiej do wyścigu Oscarowego. Do tej pory zdobył 27 nagród i wyróżnień jury oraz został sprzedany do 33 krajów na całym świecie. Film nadal podróżuje po lokalnych festiwalach na całym globie.
Sama Anna Hints jest estońską reżyserką filmową z doświadczeniem na polu sztuki współczesnej i eksperymentalnej muzyki ludowej. Jest członkinią elektroniczno-folkowego tria EETER, które komponuje także muzykę filmową. „Siostrzeństwo świętej sauny” to jej debiut filmowy. Wypada także dodać, iż autorka filmu miała naturalnie zgodę występujących tu pań na filmowanie ich w saunie. Jeżeli któraś z uczestniczek wolała zostać anonimowa, jej opowieści dochodzą zza kadru i filmowana jest od tyłu.
Sauna przedstawiona w filmie to miejsce szczególne. To odludzie, ale także coś w rodzaju mniejszego eremu. Także konfesjonał. Również kozetka w pokoju psychoanalityka. To takie rekolekcje zamknięte. Trochę szpital psychiatryczny. Ta mała chatka położona w lesie nad jeziorem mieści po trochę wszystkie te specyfikacje. W filmie pada takie określenie sauny jako miejsce radykalnego oczyszczenia ciała i duszy. Sauna zaczyna się od obrzędu, od ceremonii, w której bierze udział ogień, lód, ceremonialne powitania, a z czasem także muzyka i śpiew. Przez ekran przewija się nieustannie mgła, para wodna, co zapewnia intymność uczestnikom tego spotkania, co zaciera dosłowność. Innych słuchających widzi się, ale niedokładnie. Na tyle, na ile pozwalają się zobaczyć, a potem oddalają się w mrok. Te kobiece ciała, które tu oglądamy, w ich nagości nie są wyjęte ani z gabinetu lekarskiego, ani z szatni sportowej, ani tym bardziej z wybiegu mody. Te ciała są, jakie są, niczemu szczególnemu nie służą. Poddaje się je cierpliwej pielęgnacji tylko po to, aby zapewnić funkcjonalność i zdrowie. Nikt tutaj także nie czuje się wojerystą, widz nie czuje się podglądaczem. Film nie blokuje widza w sytuacji pewnego zażenowania, zawstydzenia, że wdarł się w miejsce, do którego nikt go nie zaprasza i w którym nie powinien być. To jest ten rodzaj nagości, który toleruje się w domu, oczywiście w pewnych granicach, choć nikt się z tą nagością nawet w domu nie obnosi. Ostatecznie nagości nie wstydzą się ludzie, którzy się trwale kochają. Nie wstydzą się jej także ci, którzy uważają, że ciało takie, jakim ono wygląda, jest naturalnym atrybutem człowieczeństwa i nie ma powodu, by je ukrywać. Ale tego rodzaju przekonania uzewnętrzniają się tylko w wybranych miejscach, jak niektóre plaże czy niektóre sauny właśnie. Opowieści przeplatają się, nakładają się na siebie. Tworzy się wspólna tkanina wyznań. Płynie z tłumień świadomości. Układa się swoisty palimpsest. Wspólnota kobiecości. Zawiera ona rzeczy bolesne, ale też jest tu miejsce na dystans do samego siebie. Jest ciepła, wybaczająca ironia, a nawet śmiech, czasami rozładowujący huraganowy homerycki. A tutaj panie stawiają sobie cel dość skromny, po prostu chcą się dobrze czuć w swoim ciele. Te ciała czasem przypominają połacie mięsa, a czasami są jak piękne rzeźby. A jako, że wydobywają się z cienia, przypominają te okaleczone rzeźby starożytne, które widujemy we fragmentach po najrozmaitszych muzeach. Światło ślizga się po nich, wydobywając nieoczekiwane skróty, perspektywy, załomy. Gdybyśmy nie wiedzieli, gdzie się znajdujemy, moglibyśmy przypuszczać, że to nieludzkie ciała, ale na przykład wydmy.
Ciało jest podgrzewane, polewane, myte, szorowane, nacierane, szczypane, gimnastykowane, głaskane. Ciało bywa katowane na przemian ukropem i lodowatą wodą. To nie są ciała wystawione na męskie oko. One nie muszą się podobać. Nagość, którą tu oglądamy w żadnym wypadku nie jest zalotna. Wyznania dobywają się z ciemności i z mgły, ale też z poczucia wspólnego kobiecego losu. W opowieściach przewijają się miejsca ciemne, skrywane, przemilczane, wstydliwe. Miejsca czułe, poczucie braku urody, odczucie własnej gorszości, dojmujące poczucie bycia lekceważonym czy pogardzanym. Wszystko to wlecze się za kobietami od dzieciństwa. Nie umiały się odciąć od tego, wybaczyć i zapomnieć. Te zadry tkwią głęboko, domagają się wyrzucenia z siebie na zewnątrz. To nie załatwi sprawy, ale może przynieść chwilową ulgę, zresztą jedyną, na jaką te kobiety mogą liczyć. I wtedy właśnie pot miesza się ze łzami.
Wygląd w przypadku kobiet to nie tylko poczucie komfortu psychicznego, że jestem ładna, prezentacyjna, że się podobam i ściągam spojrzenia mężczyzn. Wygląd w przypadku kobiet o wiele silniej wpływa na ich los, niż co się dzieje w przypadku mężczyzn. Pięknym i zadbanym, o wiele łatwiej przychodzi załatwianie wszelkich spraw w życiu. Od konkurencji matrymonialnych po załatwianie spraw w urzędach przez przychylność sądów, które są łaskawsze dla kobiet pięknych niż dla tych o mniej błyskotliwej urodzie. A tutaj panie stawiają sobie cel dość skromny, po prostu chcą się dobrze czuć w swoim ciele.
Poza tym rodzina i społeczeństwo mają wymagania wobec kobiecej urody. Dziewczęta od małego są ćwiczone w tym, że powinny się podobać, powinny być atrakcyjne, czyste, zadbane. A matki instynktownie rozumieją, że to wszystko po to, aby wiodło się im w życiu lepiej, aby im było po prostu łatwiej. Także one już od najmłodszych lat mają o wiele wyższą świadomość własnego ciała niż mężczyźni. U kobiet liczy się piękno i atrakcyjność, u mężczyzn raczej siła i zdrowie. Poza tym kobiety przyglądają się w oczach innych kobiet. Wzorują się na nich, odcinają się od innych dam, chcą być lepsze, chcą stawać do konkursu o tę najpiękniejszą, zupełnie jak w przypadku znanego z mitologii sądu Parysa.
Ciało oznacza też choroby, degenerację organów i ich starzenie się, całą tę niepiękną fizjologię. A tu zapada wyrok zapisany w karcie pacjenta obcą, bezlitosną łaciną. Obserwowanie własnego ciała nie tylko pod kątem urody, ale też pod kątem rozpadu, zużycia, przejawów starości jest częścią tego intymnego poznawania siebie. Kobiety słuchają się nawzajem uważnie, jakby to, co mówi jedna z nich dotyczyło też każdej innej, przynajmniej w pewnym stopniu. Ciało przekłada się na los, na fatum, na uświadomienie sobie własnej ograniczoności i skończoności. Tutaj motyw kobiety niechcianej, odrzucanej, przynajmniej w rozumieniu jej samej, zostaje ujęty na tle patriarchalnym. kobieta jest tutaj obiektem raz podziwu, a raz wzgardy. Często kobieta podziwiana to jest ta, do której mężczyzna nie śmie przystąpić i wówczas mówi na nią Madonna i okazuje jej szacunek niemal religijny, uwielbia ją. Jeżeli kobieta zaś ulega kaprysowi mężczyzny, to wywiązuje się syndrom cudzołożnicy. Ustawianie kobiet w rolach społecznych, aprobowanych i pożądanych odbywa się przez cały czas. W tym zestawieniu singielka zawsze występuje niżej niż mężatka, a mężatka niżej niż matka.
Dodajmy też, że spora część kobiecego świata kręci się wokół mężczyzn. Tutaj także zaczyna się rejestr różnych oczekiwań, niespełnień i urazów, generalnie rozczarowanie męskim światem, który nie rozumie kobiety i nie jest w stanie jej zadowolić. Między siostrami można też pogadać o sprawach łóżkowych, o romansach, o Tinderze. Mamy wyznanie lesbijki, dla której odkrycie własnej orientacji w dość przypadkowej sytuacji okazuje się wstrząsem, ale wstrząsem także dla mężczyzny.
W tej saunie kobiety odreagowują w swoich wyznaniach wszystkie nieudane role społeczne. To, co bardzo boli, to chłód, zwłaszcza w życiu małżeńskim i rodzinnym. A kto wynosi taki chłód z domu, dźwiga ten garb do końca życia. No i powstaje pytanie, czyją własnością jest ciało kobiety, czy tylko jej samej, czy również rodziców, a potem męża, a potem dzieci, a wreszcie, czy jest także własnością społeczeństwa. No i skoro wszystkie mają zbliżone problemy, to pytamy, co te kobiety łączy poza sauną.
Czy będą snuły wyznania w ciemności, czy wreszcie wyjdą na światło.
piątek, 17.01, godz. 18:00
sala kinowa KOK
wstęp wolny
DKF 17.01 „Siostrzeństwo świętej sauny”
Podsumowanie dyskusji
„Siostrzeństwo…” zrobiło wrażenie, nawet samym obrazem filmowym: ekspresyjnym i niekonwencjonalnym. Zwłaszcza ta wspólna końcowa pieśń o uwalnianiu złych emocji. No i nasuwały się pytania, czy takie sauny możliwe są w Polsce. W rozumieniu: czy i u nas znalazłyby się takie miejsca – niekoniecznie w obłokach pary – gdzie kobiety mogłyby bez skrępowania mówić o sprawach, które je bolą i uwierają. Jeżeli już tylko pada takie pytanie, to wiadomo, że podobnych miejsc nie ma. Wreszcie – żeby nasi politycy obejrzeli ten film. Owszem, dobrze by było. Zachodzi jednak obawa, że politycy film by obejrzeli i – obejrzeli. I tyle.
Patronat medialny: