Wredne liściki - 6 grudnia

 

 

 

reżyseria: Thea Sharrock
scenariusz: Jonny Sweet
produkcja: Francja, Wielka Brytania, USA
czas trwania: 102 min / napisy PL
Film otrzymał 1 nominację.

 

W grudniu wybierzemy się w podróż do małej miejscowości Littlehampton w Anglii z początku XX wieku. "Wredne liściki" to nasza propozycja filmowa na mikołajkowy wieczór. Zapraszamy na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmowego Wiesława Kota wszystkich - bywalców stałych, ale też tych, którzy na naszych seansach nie mieli okazji być wcześniej. Przed projekcją autorska prelekcja krytyka dotycząca filmu, a po seansie wspólna dyskusja.

 

   

Dzisiejszy wieczór zagospodaruje nam, drodzy Państwo, lekki film na całkiem poważny temat. Oto „Wredne liściki”, które na świecie miały premierę w zeszłym roku, a u nas weszły do obiegu wideo całkiem niedawno. Film bywa etykietowany jako „komedia kryminalna”, ale poza czystą przyjemnością oglądania farsy, oferuje pogłębione przesłanie. I ma ono pokrycie w faktach, ponieważ film bazuje na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się w malowniczym angielskim miasteczku nadmorskim Littlehampton w hrabstwie Sussex. Według danych ze strony internetowej National Archives, „Edith i Rose przyjaźniły się od czasu, gdy zostały sąsiadkami, ale ich stosunki się pogorszyły, gdy Edith zgłosiła Rose do Narodowego Stowarzyszenia Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Dzieci za sposób, w jaki traktowała dziecko swojej siostry. Śledztwo wykazało, że Rose nie była winna, ale wkrótce potem Edith i inni sąsiedzi zaczęli otrzymywać listy zawierające wulgaryzmy i oszczercze oskarżenia”. Rose zaś w rzeczywistości, odwrotnie niż w filmie, nie była Irlandką, ale Irlandką jest pierwsza podejrzana w powieści Agathy Chrisie „Zatrute pióro”, do czego jeszcze wrócimy. Listy z małego miasteczka zaczęły nękać adresatów w całym kraju. Prasa plotkarska miała ogromne używanie. Skandal się ciągnął, aż ostatecznie sprawę rozwiązała Gladys Moss, pierwsza policjantka w hrabstwie Sussex. Tu dodajmy, iż Wielka Brytania po raz pierwszy zaangażowała kobiety policjantki w 1915 roku podczas I wojny światowej. Nie były one jednak traktowane poważnie przez patriarchalne dowództwo.

Na początku - tradycyjnie - sprawcy. Za kamerą stanęła pani reżyser Thea Sharrock, mocno zajęta pracą teatralną, telewizyjną i filmową. Już w wieku 24 lat objęła szefostwo londyńskiej sceny Southwark Playhouse i tym samym stała się najmłodszą dyrektorką w brytyjskim teatrze artystycznym. Thea urodziła się w Londynie, rodzice byli dziennikarzami. Dużo podróżowali, więc dziewczynka część dzieciństwa spędziła w Kenii. A koło teatru w charakterze różnego rodzaju pomocy administracyjnej i scenicznej zaczęła kręcić się w Johannesburgu. Kiedy wróciła do Anglii i zaczęła studiować w Oxfordzie, szybko stała się przewodniczącą tamtejszego stowarzyszenia dramatycznego. Studiów nie ukończyła, bo już wciągnął ją wir pracy w najrozmaitszych scenach brytyjskich. Często z przedstawieniami udawała się w wielomiesięczne tournee po kraju. Szybko i z sukcesem zadebiutowała w kinie. Jej film „Zanim się pojawiłeś” z 2016 roku zarobił 207 milionów dolarów na całym świecie. Liczenie zysków, jakie przynoszą „Wredne liściki” ciągle trwa.

 

 

Jeżeli chodzi o aktorstwo, obejrzymy koncert na dwie wielkie damy kina brytyjskiego. W roli kobiety pomawianej w tytułowych „wrednych liścikach” zobaczymy Olivię Colman, a to gwiazda wymiaru „mega”. Rocznik 1974, córka pielęgniarki i pracownika obrotu nieruchomościami z hrabstwa Norfolk. Początkowo przymierzała się do zawodu nauczycielki, ale znajomości z ludźmi z show biznesu sprawiły, że dość niespodziewanie dla siebie wylądowała w telewizji, gdzie doskonale sprawdzała się w rolach komediowych. Z czasem zaczęła się pokazywać w filmie, początkowo na drugim planie. Ot, w „Żelaznej damie” z 2011 roku zagrała córkę Margaret Thatcher, którą odtwarzała Meryl Streep. Kiedy Meryl wygłaszała przemówienie po otrzymaniu nagrody BAFTA (Brytyjskiej Akademii Sztuki Filmowej i Telewizyjnej) za rolę w „Żelaznej damie”, w 2012 roku, nazwała Colman „bosko utalentowaną”. Minęło kilka lat i Olivia za występ w „Faworycie” w reżyserii Yorgosa Lantimosa otrzymała Oscara. Na wyspach jest do tego stopnia popularna i lubiana, że typowano ją do roli kolejnego Bonda. Niby żartem, ale kto wie? My na tym ekranie oglądaliśmy ją w filmie „Córka”, kiedy to na plaży podczas wakacji dystansowała się od własnego macierzyństwa. A najszersza publiczność pamięta Olivię z serialu „The Crown”. Aktorka wchodzi właśnie w najbardziej dojrzały etap swojej kariery i ogłasza: „Czas mi sprzyja. Podobnie jak fakt, że nie jestem piękna. Gram coraz poważniejsze i ciekawsze role”. I tu wypada się zgodzić, oczywiście tylko w kwestii tych ról.

I druga aktorka, dama, która bywa pomawiana o autorstwo „wrednych liścików”. Jessie Buckley - irlandzka aktorka i piosenkarka, urodzona w roku 1989. W towarzystwie Olivii Colman zagrała już w filmie „Córka”. Jako dziewczynka, która pobierała nauki u sióstr urszulanek, wielokrotnie otrzymywała w szkolnym teatrzyku role mężczyzn. Jako przyszła aktorka rokowała dobrze, ale w Londynie dostała się dopiero do trzeciej uczelni artystycznej. Tymczasem jej ogromnym atutem było połączenie talentu aktorskiego z talentem wokalnym. Stąd pierwsze sukcesy odnosiła w musicalach. A kto lubi seriale, mógł zobaczy Jessie w odcinkowcu HBO pod tytułem „Czarnobyl” czy w roli Marii Bołkońskiej w serialu „Wojna i pokój” wyprodukowanym przez telewizję BBC.

 

 

 

Nie da się mówić o „Wrednych liścikach” pomijając fabułę, którą zna każdy konsument kultury popularniej. Mianowicie powieść „Zatrute pióro” Agaty Christie z roku 1942, a następnie kilka jej ekranizacji. Nazwa „zatrute pióro” pada zresztą w naszym filmie. W powieści, która jest klasyką kryminału, na rekonwalescencję do cichego prowincjonalnego miasteczka przyjeżdża młody pilot, który kuruje się po wypadku samochodowym. Pragnie spokoju, a  tymczasem w miasteczku się gotuje, ponieważ coraz to nowe osoby otrzymują listy pełne wulgaryzmów i pomówień. Większość z tych jest celnie zaadresowana: stąd wniosek, iż listy preparuje ktoś, kto od lat zna tę małą społeczność. Powołuje się na czyny niecne, rozwija pomówienia co do faktów, które zacni obywatele woleliby ukryć lub zapomnieć. Policja jest bezradna, bo autor anonimów nie zostawia żadnych śladów, po których można by go wytropić. Wkrótce ta oszczercza kampania zbiera śmiertelne żniwo. Pewna szanowana żona i matka z małomiasteczkowej socjety, której w liście wypomniano zdradę małżeńską, popełnia samobójstwo. Sprawa robi się więc już całkiem poważna, a listy wcale nie przestają napływać. Sam całkiem niedawno przesłuchałem „Zatrute pióro” w formie audiobooka podczas dłuższej jazdy samochodem. Powieść znałem już od lat - na szczęście dla siebie zapomniałem z czasem, kto jest tym listowym mordercą i o co mu tak naprawdę chodzi.

 

 

Osadźmy naszą historię w czasie i przestrzeni. Otóż akcja rozgrywa się, jak słyszymy, krótko po I wojnie światowej. Obyczaje jednak zawleczone są, zwłaszcza na prowincji, z epoki poprzedniej, z epoki mianowicie wiktoriańskiej. To czas między rokiem 1837 a 1901, kiedy to w Anglii panowała królowa Wiktoria Hanowerska. Jak przypomina Wikipedia: „Był to jeden z najdłuższych nieprzerwanych okresów panowania jednego monarchy w nowożytnej historii. Wielka Brytania była wtedy u szczytu potęgi imperialnej, mówiło się, że nad Imperium Brytyjskim słońce nigdy nie zachodzi. Były to też czasy rewolucji przemysłowej”. Dalej cytujemy Wikipedię w odniesieniu do wiktoriańskiego obyczaju: „Panowała wówczas rygorystyczna moralność, głosząca potrzebę ukrywania lub wręcz tłamszenia uczuć, przeciw czemu protestował m.in. Charles Dickens. Wiktorian obowiązywało wiele konwenansów społecznych, do których musieli się dostosowywać. Np. reprezentantce wyższej klasy nie wypadało w towarzystwie zdjąć rękawiczki, gdyż gest ten mógł być uznany za seksualną zachętę; w towarzystwie nie wolno było mówić np. o ciąży, a nawet używać niektórych słów (np. „noga”) jako zbyt bezpośrednio opisujących biologiczność człowieka. Ówczesna medycyna traktowała kobiecy popęd płciowy jako chorobę i zalecała zimne kąpiele. W kodyfikacji odzwierciedleniem tego było rygorystyczne prawo o obscenicznych publikacjach (tzw. ustawa lorda Campbella), uchwalone w 1857 r., które obowiązywało w Wielkiej Brytanii aż do 1959 roku. Idealna kobieta wiktoriańska to model „anioła w domu” – kobieta zarówno piękna, jak i zaradna, pracowita, odpowiedzialna, będąca strażniczką domowego ciepła i moralności. Panował też model kobiety upadłej (ang. fallen woman), pozbawionej poczucia moralności. To kobieta, która zatraciła się w zbytkach i zgorszeniu cielesnym. Paradoksalnie w epoce wiktoriańskiej bardzo rozwinęła się prostytucja.

Wróćmy do naszego filmu. Obraz osadzony na głębokiej prowincji, można rzec: dawno, dawno temu, ujawnia jednak prawdy uniwersalne. To jest zresztą cecha każdej sztuki przez duże „S”. Ostatecznie otchłanne rozważania moralne Fiodora Dostojewskiego także zaczynają się – umownie rzecz biorąc – od obserwacji typu: pewnego dnia zjawił się w naszej guberni niezwykle ciekawy człowiek. A tutaj mamy ilustrację sytuacji, kiedy to – jak się często mawia – gałąź zbyt długo i zbyt mocno odginana w jedną stronę, a potem gwałtownie puszczona, chlasta po oczach. Najczęściej przypadkową osobę, która idzie za nami. Albo – by użyć innego obrazowania – nie da się zbyt długo napinać łuku, bo ramiona zmęczą się prędzej czy później i wypuszczą strzałę daleko od celu, najpewniej w przypadkowym kierunku. A w ogóle, to - jak podopowiada inne powiedzonko - nie warto starać się być bardziej papieskim od papieża.

A gdyby do nas kiedyś dotarł anonim podobny do tych pokazanych w filmie, przede wszystkim nie dajmy poznać, że nas to dotknęło. Niech się paszkwilant udławi własnym jadem. Smacznego!

 

 

piątek, 06.12, godz. 18:00

sala kinowa KOK

wstęp wolny 

 

DKF 6.12 „Wredne liściki”
Podsumowanie dyskusji

„… a jednak często jest, że ktoś słowem złym zabija tak jak nożem” – śpiewał przed laty Czesław Niemen. A nasz film rozwija tę myśl na kanwie historii, którą uznaliśmy za potoczystą, ale pogłębioną. Samotna kobieta, która daje upust tłumionej wściekłości poprzez szkalowanie bliźnich, ilustruje wszystkie te sytuacje, w których frustracja nie znajduje zdrowego, bezpiecznego ujścia. A nakładka zamykająca dzióbek czajnika, w którym gotuje się woda, musi w końcu wystrzelić i narobić w kuchni bałaganu. Co podsuwa myśl, że te zimowe wieczory są idealne, by w naszym zagonionym życiu odjąć trochę pary.

 

 

  

 

Patronat medialny: